Dostaję często wiele pytań o początki Dictator of good taste i o to skąd
mam tyle likeów. Moja recepta jest dość oczywista. Od półtora roku poświęcam mu
co najmniej dwie godziny dziennie, to kawał z mojego życiorysu, ale jest to
satysfakcjonujące.
Na początku Dictator nie nazywał się wcale Dictatatorem,
lecz Poison Dart. Zainspirowałem się inny funpage’m, który wówczas miał dziewięć
tysięcy like i był moim guru- I don’t want to realism. I want magic.
Chciałem być bardzo podobny do niego, lecz Bóg mnie od tego uchronił i udało mi
się udeptać swoją ścieżkę. Kiedy już nakreśliłem styl fanpage’a, musiałem się
zdecydować jaka droga poprowadzi mnie do
tego, że będzie on w jakiejś mierze popularny. Miałem wybór, albo bawić się w udostępnianie,
czego z całego serca nie znoszę, lub uczynić go odróżniającym się od innych,
kolokwialnie, sprzedając siebie. W jakimś tam momencie Waldorf stał się
nierozerwalnie złączony z Dictatorem. D. miał właściciela, nie bezimienną
personę, na którego spadała odpowiedzialność.
Nigdy nie zależało mi, żeby być lubianym, nie na tym to
polega. Sam nie znoszę mdłych, przeuroczych osób, które giną mi w tłumie szarej
masy.
Gdy Dictator zdobył tam parę like’ów, zbiegł się wokół mnie
tłum początkujących fanpage’ów oczekujących protekcji. Już na pierwszy rzut oka
widzę, że założycielami ich są osoby, które obserwują mój fanpage’a i ich
strony wyglądają jak podobne kuzynki Dica z Florydy. Nie znoszę udostępniać i
stawiam przykład swojej strony, na dowód, że jakimś tam wysiłkiem, można coś
osiągnąć.
Przy mojej stronie spędziłem ładny kawałek życia i spotykały
mnie śmieszne sytuację. Zdarzało mi się popełniać dość głupie gafy, poznać parę
ciekawych osób. Ktoś nawet screenował mój niezbyt życzliwy komentarz, który
trafił na stronę, której nazwy zapomniałem. Otrzymałem kilka miłych
komplementów i kilka niezbyt miłych uwag, których genezą zapewne jest to, że
nie gram na czyiś zasadach.
Kiedy osiągnąłem satysfakcjonującą mnie liczbę like, przez
myśl przeszła mi emerytura. Duża ilość fanów, jest młodsza ode mnie, więc nie
opuszczało mnie wrażenie, że lepiej przydałby się ktoś młodszy ode mnie, mnie
takie zabawy już nie przystoją i ludzie chcą zapewne kogoś młodszego,
chudszego. Ale nie rzucę chyba nigdy Dictatora, wyznaczył już nie tylko innym pewien
sposób życia, ale i mi.
Tyle historii Dictator of good taste.