wtorek

#22

Wczoraj każdy mógł przeczytać, czy też usłyszeć o rezygnacji papieża Benedykta XVI. Natychmiastowo wokół tego wybuchła burza medialna, portale społeczne prześcigają się w artykułach, duża część programów telewizyjnych skupia się na tym temacie, a i w radiu, które słucham często przy śniadaniu, jest to głównym tematem. Od jakiegoś czasu żyję na bakier z kościołem, lecz tylko z przyczyn lokalnych, jednak sam osobę papieża bardzo cenię i nie tylko z przyczyn proniemieckich sympatii, za które na każdym kroku obrywam. Benedykt XVI jest człowiekiem przede wszystkim bardzo wykształconym, a przy tym pokorny i ofiarny. Już jako kardynał chciał przejść na emeryturę i tylko przez namowę Jana Pawła II, pozostał na swoim stanowisku. Podobnie było z objęciem papiestwa. Był on „człowiekiem” papieża, ufał mu, darzył go szacunkiem i można domniemać, że Jan Paweł II w duszy życzył sobie, że to właśnie on obejmie po nim tron papieski. Jeżeli ktoś nie darzy Benedykta sympatią, należy mu się szacunek ze względu na Jana Pawła II, który wśród większości z nas ma wielki autorytet. Pewien teolog podczas audycji radiowej zarzucił mu odpowiedzialność za liczne molestowania dzieci przez księży. Jednak zastanówmy się na chłopski rozum, kościół jest ogromną machiną, cała odpowiedzialność nie może spocząć na ramionach jednej osoby, każdy ma swoje sumienie, nikt za nas nie odpowie za nasze grzechy. Pozostaje mi tylko osobiście, życzyć mu spokojnej emerytury(nie jest on jedyną osobą, która abdykowała, kilka tygodni przed nim zrobiła to królowa Holandii, którą darze również sympatią i życzę jej tego samego) i podziwiać wielką pokorę, którą ukazał rezygnując z jednego z największych zaszczytów tego świata przy racjonalnej ocenie swoich sił i możliwości. Jak i za Jana Pawła II, tak i za Benedykta XVI, mianowano kardynałami osoby konserwatywne, jednak po przeczytaniu opinii Vincenza Paglia, który mówił, że małżeństwem nazwać można jedynie związek kobiety i mężczyzny, przy czym osoby homoseksualne są równie dziećmi bożymi jak my, są darem i muszą być kochani, zapala mi się malutkie światełko nadziei, że kościół w przyszłych latach, mimo że nigdy nie będzie liberalny, będzie kierował się sercem i wyrozumiałością, a nie suchą nauką stworzoną na różnych synodach, soborach, różnorakich interpretacjach miłości.

4 komentarze:

  1. Nie wiem jak tu dotarłam, ale wiem jedno - że rzadko spotykam osobę w swoim wieku, której zainteresowania mają jakiś głębszy wymiar, i która ma podobne zdanie na temat "bycia z kimś" za wszelką cenę (tak tak, przeczytałam poprzedni wpis, i nie tylko ten), no cóż, niejako poprawiłeś mi dzień, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. najs zdjątko :)))

    OdpowiedzUsuń