piątek

Did no mean never?

Widziałem dziś zeszłoroczną Annę Kareninę, długo zbierałem się, żeby to zrobić, ponieważ nie chciałem popsuć dobrego wyobrażenia tej powieści i nie chciałem się rozczarować. Film nie wydawał mi się dobry. Wielu fanów Keiry oburzy się, gdy powiem że nie pasuję do roli Anny, co wcale nie umniejsza jej, poniważ aktorką jest dobrą. Keira była zbyt trzpiotowata, zbyt urocza, urok Anny tkwił głęboko, a Keira nie umiała oddać ani jej walorów, ani jej obrzydzenia do męża, ani nieszczęścia związanego z rozstaniem z synem. Pan Johnson nie pasuje mi do roli Aleksieja Kiryłłowicza. Wrońskim był mężczyzną przeciętnym, a przy tym męskim, postawnym, zbyt wcześnie łysiejącym i z włosami na karku. Aaron to młodzieniaszek, to że w wieku 22 lat, ma żonę dwa razy starszą od siebie i dwójkę dzieci, nie uczyni z niego dojrzałego mężczyzny jakim był Aleksiej. Zrobił on z oficera rajskiego ptaka, zmanierowanego, nieodpowiedzialnego, poza tym Wroński był rówieśnikiem Anny, lub mógł być od niej starszy. Ogólnie spostrzegłem, że w filmie tym odmłodzono wiele postaci. Również Karenin był zgrzybiały i podstarzały, a nie ukrywajmy, że Jude, nawet nie wiem jakby chciał, nie odda dobrze tej postaci. Zastrzeżenia mam również do Lewina, podobne jak do całej reszty.

Jedynymi postaciami, które mnie ujęły i dobrze oddały swoje rolę są Cara Delavigne jako księżniczka Sorokina i księżna Twerska, oraz moskiewscy bohaterowie: Obłońscy i Szczerbaccy, zabrakło mnie jedynie postaci Koznyszewa, Warieńki i średniej z sióstr Szczerbackich, Natalii Lwow.

W porównaniu z poprzednią wersją Anny Kareniny, z byłą żoną Żuławskiego w roli tytułowej, film wychodzi blado, wiele scen jest pominiętych, które bardziej określiłyby Annę jako personę non gratę, czyli odmówienie wizyty żony starszego Wrońskiego, usprawiedliwioną dorastającymi córkami w domu i odrzucenie przez Betsy, która sama romansowała z Tuszkiewiczem, a nie znalazła odwagi, by opuścić męża.

Ujęła mnie jednak scena w teatrze, której zabrakło w poprzedniej ekranizacji, choć w towarzystwie Anny nigdy nie znalazłaby się księżna Miagkaja, należąca do koterii księżnej Twerskiej. W teatrze towarzyszyła jej stara ciotka Barbara Obłońska, również niepopularna jak jej bratanica. Naprawdę mam ochotę nieraz wysłać twórcom filmów swoje egzemplarze książek, by porównali je z własnymi.

Film był dla mnie zbyt amerykański i potwierdził moją opinię, że rosyjskiej literatury w ekranizacji, nie odda produkcja o zupełnie odmiennej kulturze. Zachęcam jednak do obejrzenia tego filmu i porównania z poprzednimi wersjami, lub książką.

xxx




13 komentarzy:

  1. czytałeś może 50 twarzy Greya?

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie mnie irytuje, że Amerykańcy zabierają się za europejską literaturę, a jeszcze bardziej kiedy są filmy wojenne/historyczne, a oni nie mają o tym bladego pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachęcam do obejrzenia Anny Kareniny, gdzie główną rolę odegrała Sophie Marceau. Moim zdaniem bardzo dobra ekranizacja. Chociaż wiadomo, że żadna nie jest w stanie oddać rzeczywistego klimatu książki, ta z Marceau w pewnym stopniu podołała zadaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A o jakiej wcześniejszej ekranizacji piszę? nie musisz zachęcać, widziałem ją nie raz.

      Usuń
    2. On/ona chce byc mily, a ty sie irytujesz. Nerwice sie leczy.

      Usuń
    3. Nie, skądże.

      Usuń
  4. pierdol się w takim razie

    OdpowiedzUsuń
  5. To bardzo dobrze, że widziałeś. Aż dziw bierze, że niektórzy faceci sięgają po takie książki i filmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja oglądałem głównie ze względu na Keirę. książki nie czytałem, gdyż ekranizacje z reguły nie są dobre. ale film świetny i polecam. dobrze zrobiony, a czy klimat książki oddany tego nie wiem :p

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. "personę non gratę"
    sugeruję bardziej racjonalne dysponowanie czasem poświęconym nauce języka polskiego ( jako przedmiotu)- gramatyka nie gryzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie kiedy coś się nie podoba, umykam niepostrzeżenie, co polecam Ci z całego serduszka.

      Usuń